sobota, 22 listopada 2014

Powrót?

Cześć! Chcę was zapytać czy chcecie abym wróciła? Piszcze w komentarzach!
                                                                                                                 Lou000

wtorek, 1 lipca 2014

ZAWIESZAM BLOGA!!!!!

Ciężko jest mi to pisać, ponieważ od założenia tego bloga, był on dla mnie wszystkim. Myślałam że będziecie komentować, ale nic. Nawet jednego komentarza. Jeśli wam się nie podobają, wystarczy napisać.
1 KOMENTARZ- TO WSZYSTKO. Dają mi słowa otuchy. Mam ok 1300 wyświetleń, a zero komentarza. BARDZO TO BOLI.
                                            ŻEGNAJCIE!!!!!!!!!!!!

sobota, 8 marca 2014

Niall


  Biegłam przed siebie, nie zatrzymując się nawet na chwilę.Wiedziałam, że jeśli pozwolę sobie na jakąkolwiek przerwę, mógłby mnie dorwać. A jakby mnie dorwał... nawet wolałam o tym nie myśleć. Padał deszcz, a ja biegłam w poszarpanej sukience przez niezliczone uliczki, oświetlone mglistym światłem przydrożnych latarni.
   W uszach ciągle słyszałam jego krzyk, błagający o to, bym została. Ale ja nie chciałam już dłużej żyć tym upiornym życiem, przepełnionym bijatykami, narkotykami i potyczkami z mafią. Chciałam w końcu zaznać normalności, spokoju, miłości. Czy prosiłam o zbyt wiele?
   Zaczęłam tracić oddech, więc na chwilę zwolniłam. Niestety, gdy tylko się zatrzymałam, już słyszałam tupot jego stóp. Był dwa razy silniejszy i bardziej wytrzymały ode mnie. Czy miałam jakiekolwiek szanse żeby mu uciec? Zaczynałam wątpić w swoje wątpliwości.

- Stój! Słyszysz? - wrzeszczał na całą ulicę. - Stój!

   Poczułam przypływ adrenaliny i nagle ruszyłam w dół ulicy ile sił w nogach. Biegłam i biegłam, wcale nie zwalniając. Tak bardzo bałam się, że mnie dogoni. Myślałam tylko o tym, by biec jak najszybciej. Byłam tym tak bardzo zaabsorbowana, że nawet nie zauważyłam, że zgubiłam buta. Uświadomił mi to dopiero krzyk jakiegoś chłopaka, który musiał biec za mną od dłuższego czasu.

- Ej, zaczekaj! - prosił. - Mam twojego buta!
- Rzuć mi go! - rozkazałam, nadal nie przestając biec. Chłopak popatrzył na mnie jak na zjawę. - No rzuć, na co czekasz?! - zaczęłam się denerwować. - Rzucaj do cholery! Nie mam czasu na takie gierki!!!
- Poczekaj, spokojnie - odparł.

   Zatrzymałam się na chwilę. "To tylko chwila" - pomyślałam i czekałam aż podejdzie do mnie i odda mi tego buta. Po chwili zobaczyłam go z bliska. Latarnia oświetlała jego zmęczoną twarz. Był wyjątkowo przystojny i jakiś taki.. inny. Na pewno inny niż On. Uśmiechnął się niepewnie i wręczył mi buta.

- Dzięki - powiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć. - A teraz już leć, nie chcę żebyś miał kłopoty.
- Że co? - potrząsnął głową. - Jakie znowu kłopoty?
- Lepiej będzie jak się nie dowiesz. Mówię serio, spływaj stąd.
- Ej, ej, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! - uśmiechnął się.
- Nie żartuję. Idź już.
- To chociaż powiedz mi jak masz na imię! - krzyknął.
- [T.I.] - wyszeptałam i nagle stanęłam jak wryta.

   Za nim stał On. Trzymał w ręce nóż i celował prosto w plecy chłopaka. Biedny blondyn był zupełnie nieświadomy zagrożenia. Patrzyłam jak wyraz twarzy Mike'a zmienia się z każdą sekundą. Czułam, że zaraz uderzy. 3... 2... 1...

- Nie! - krzyknęłam i przewróciłam go na ziemię, dokładnie w momencie zadawania ciosu. - Oszalałeś?! - wydarłam się na Mike'a. - Co on ci zrobił? Nic! Więc dlaczego ty chcesz go zabić?! Czy ty w ogóle wiesz co robisz?!
- Zamknij się szmato - warknął. - Dobrze wiem, że romansujesz z tym chłoptasiem.
- Chyba naprawdę postradałeś zmysły! Nawet go nie znam! Nie wiem jak ma na imię!!!
-  Przestań wreszcie kłamać! - krzyknął i mnie uderzył.

    Uderzył raz, drugi, trzeci... A potem poharatany blondyn wstał z chodnika i zadał Mike'owi potężny cios w szczękę. Chłopak zachwiał się, a chwilę potem runął na ziemię. Blondyn złapał mnie za rękę i zaczął biec. A ja za nim.
   Dobiegliśmy do jakiegoś domu. Ciekawe czy on tam mieszkał. Drzwi otworzyły się z cichym jękiem i wpuściły nas do środka. Chłopak przyjrzał się moim poharatanym nogom, posiniaczonym rękom i wielkiej ranie na policzku. Cmoknął kilka razy z niezadowoleniem, a potem zniknął za drzwiami prowadzącymi... cholera wie gdzie.
   Po chwili wrócił z plastrami, wodą utlenioną i mokrym ręcznikiem. Przetarłam sobie nim twarz i ramiona, pozostawiając na śnieżnobiałej tkaninie pokaźne plamy krwi. Blondyn posmutniał. Pokręcił z zatroskaniem głową, a potem zajął się opatrywaniem moich ran.

- Auć, to piecze! - krzyknęłam, zaskakująco normalnie jak na dzisiejszy dzień.
- Wiem że piecze, uspokój się! - zaśmiał się i nakleił plaster na mój policzek.

   Kiedy plaster już spokojnie siedział sobie na moim policzku, chłopak głęboko popatrzył w moje oczy. Uśmiechnął się do mnie tak jakoś pocieszająco. Zamknęłam oczy, żeby łzy które się w nich zebrały nie wyszły spod powiek.

- Aż tak boli? - spytał i ucałował moje czoło.
- Yh.. nie o to chodzi - uśmiechnęłam się i starłam łzy z rzęs. - Jak się w ogóle nazywasz?
- Niall - odparł i nakleił kolejny plaster, tym razem na przedramieniu.
- Niall - wyszeptałam. Skądś je kojarzyłam. - Nazwisko?
- Przesłuchujesz mnie? - zaśmiał się, ale odpowiedział - Horan.
- Znam cię - stwierdziłam.
- No wiem, że mnie znasz - odparł. - Siedzisz sobie u mnie w domu jak w domu u kolegi, więc raczej musisz mnie znać.
- Oj, nie o to chodzi - pokręciłam głową.
- Rozumiem, One Direction - pokiwał głową ze zrozumieniem. - Jesteś głodna?
- Nie - odpowiedziałam mechanicznie, a potem zaczęłam się zastanawiać. -Wiesz, chyba jednak tak.

   Niall uśmiechnął się i zabrał mnie do kuchni. Zrobił jajecznicę. Pyszną jajecznicę. Dawno nie jadłam niczego normalnego, więc to było dla mnie miłą odmianą. Zauważyłam, że zapomniałam już o Mike'u. Myślałam o tym, jaki może być Niall.

- Lubisz gotować? - spytałam.
- Wolę jeść - odparł.

   Zaśmiałam się. Chyba po raz pierwszy tego wieczora. Z Niallem tak dobrze się rozmawiało... Nawet nie zauważyłam kiedy wybiła północ.

- Chyba powinnam się już zbierać do domu - odparłam.
- Od dzisiaj mieszkasz tutaj kochana - uśmiechnął się.
- Nie mogę - zaprzeczyłam. - Znam cię jeden dzień.
- Wolisz mieszkać z tą kreaturą czy ze mną? - rozpostarł ręce.

   Zamilkłam na chwilę. Miał rację. Do tej pory mieszkałam u Mike'a... Kiedy wymawiałam jego imię, nawet w myślach, czułam dziwne ukłucie w sercu. Nie lubiłam tego uczucia. Chciałam jak najszybciej o nim zapomnieć.
   Myślałam przez chwilę nad propozycją Nialla. Zgodzić się? Czy może nie? Nie wiem czego mogę się spodziewać, jeśli u niego zamieszkam. Nie znam go. Nie wiem jaki jest. Czy mam polegać tylko na pierwszym wrażeniu?
   Nie lubiłam podejmować ryzyka. Ale w tym momencie, no cóż... Wypuściłam głośno powietrze i spytałam:

- Nie będę dla ciebie problemem?
- Jakbyś miała być, to bym ci tego nawet nie zaproponował - zaśmiał się. - Przyniosę ci coś do ubrania - odparł i poszedł na górę.

   Po chwili wrócił. Trzymał w ręce szare dresy i koszulkę z nadrukiem flagi amerykańskiej. Podał mi ubrania i zaprowadził do łazienki.
   Stanęłam przed lustrem i przez chwilę oglądałam każde zadrapanie na moim ciele. Dotykałam każdego siniaka, odklejałam plastry, żeby zobaczyć jak bardzo mnie zranił tym razem. Zaczęłam rozczesywać grzebieniem skołtunione włosy, zmywać resztki tuszu z rzęs... Płakałam. Nie mogłam uwierzyć w to, że Mike był tak zły, ani w to, że Niall może być jego kompletnym przeciwieństwem. Miałam nadzieję, że przynajmniej on mnie nie zrani.
   Włożyłam na siebie ubrania przesiąknięte jego zapachem. Już trochę bardziej ogarnięta wyszłam z łazienki i poszłam na dół do kuchni.
   Niall rozmawiał z kimś przez telefon. Przez zamknięte drzwi dobiegały do mnie strzępki rozmowy.

- Tak Liam, na pewno. Możesz być spokojny, zaopiekuję się nią tak jak trzeba - tutaj zrobił pauzę. Pewnie ten Liam coś do niego mówił. - Nie wiem.. Ale wydaje mi się, że ją kocham.

   Łzy wzruszenia zaczęły spływać po moich policzkach. Chciałam tak jak on móc zaufać ludziom już po pierwszym spotkaniu. Chciałam wierzyć, że zło nie istnieje. Być beztroska i szczęśliwa. Tak jak on.
   Kiedy już skończył rozmawiać, weszłam do pokoju w którym siedział. Przycupnęłam obok niego na sofie i potarłam skostniałe dłonie.

- Idziemy już spać? - spytał.
- Możemy już iść.
- No to chodź - wziął mnie za rękę i zaprowadził do sypialni.

   Usiadłam na łóżku po turecku, a zaraz obok mnie usiadł on. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, tak jakby świat wokoło nie istniał. Dawno się tak nie czułam. Tak, to znaczy taka ważna i kochana.

- Niall.. - zaczęłam szeptem.
- Słucham księżniczko?
- Dlaczego zachowujesz się tak, jakby nic się nie stało?
- Jakby co się nie stało?
- Jakbyś wcale nie był o krok od śmierci.
- Może i byłem... - zamilkł na chwilę. - Ale przeżyłem. I to się liczy. Nie zamartwiam się na zapas. Żyję chwilą. I cieszę się z każdej minuty - odparł chwytając moją dłoń.
- Dlaczego mi to mówisz? - spytałam, bo kompletnie mnie zamurowało.
- Bo ci ufam - powiedział po prostu i pocałował mnie w usta.

   Po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy. Odwzajemniłam jego pocałunek. A potem jeszcze jeden i jeszcze jeden. I kilka następnych.
   Przywarłam mocno do ciepłego ciała Nialla i płakałam. A on głaskał moje plecy i szeptał mi do ucha:

- Spokojnie [T.I.], nie martw się. Nie dam nikomu cię skrzywdzić.

   Tak bardzo chciałam wierzyć w te słowa.

- Kocham cię Niall - wyszeptałam wbrew swojej woli.

   Te słowa po prostu wymsknęły mi się z ust, tak jakby mój mózg przestał panować nad tym co robię. Tak jakby moje ciało żyło własnym życiem.
   Blondyn pocałował mnie jeszcze raz.

- Też cię kocham [T.I.]. I nie chcę cię stracić - odszepnął.

   Ułożyliśmy się obok siebie i przez chwilę leżeliśmy w milczeniu, słuchając swoich oddechów. Czułam się bezpieczna. Tak jak małe dziecko w ramionach matki.
   Zasnęłam w ramionach najpiękniejszego, i najukochańszego mężczyzny na świecie. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ten imagin też nie jest mój, ale mam nadzieję że wam się podoba. Teraz piszę rozdział i one akurat będą MOJE.

Imagin z Lou


To były piękne 4 lata.Właśnie były.Jestem..znaczy to spomlikowane..jestem w związku z Louisem Tomlinsonem.Opowiem wam po kolei ...

W piękny wieczór razem z Louisem wybrałam się na dyskotekę.Bawiłam się świetnie.Tańczyłam,piłam drinki i wsztystko co związane z zabawą.
-Kochanie przepraszam na chwilkę.Muszę do toalety.-powiedział z uśmiechem.
-Jasne.Wracaj szybko - musnęłam jego wargi.
Odszedł.Zgóbiłam go w tłumie.Nie przejmując się zaczęłam tańczyć.TAŃCZYĆ TAŃCZYĆ TAŃCZYĆ .Własnie..już minęło 20 minut odkąd go nie ma.Odstawiłam drinka na bok i poszłam na poszukiwania.Znalazłam go przy męskiej toalecie.To co zobaczyłam..łzy zaczęły mi dopływać do oczu.
Tak,tam stał Louis z jakąś blondynką.Całowali się namiętnie a on trzymał ją za jej pupę.Zauważył mnie.Odepchnął blondynkę.Wybiegłam z klubu i pobiegłam do pobliskiego parku.On ciągne biegła za mną.Z braku sił usiadłam na ławce.Usiadł koło mnie i ...
-[T.I.] jaa...-przerwałam mu.
-Wiem..tak byłeś piany.Hm..ciekawe bo wypiłeś dopiero dwa piwa.Byliśmy 4 lata.Mam rozumieć że znudziłam ci się ?Nie..nie przepraszaj.Zrób tak żebyś nie musiał przepraszać.-krzyczałam szlochając.
-Ale..
-Ale co ? No powiedz !
-Ja nie chciałem..naprawdę..ona mnie pocałowała,
-Tak ? A ja widziałam jak trzymałes ją z jej tyłek i do tego uśmiechałeś się.Ha ! On cię pocałowała ?
-Ale..[T.I] ! Ja..
-Wynoś się ! Nie chce cię więcej widzieć ! Wyprowadzam się.-powedziałam zdejmując szpilki.Wybiegłam i złapałam taksówkę.Dojechałam do domu i zaczęłam się pakować.Nie wezmę wszystkich.Narazie wezmę część a później wrócę po resztę.Pakując rzeczy wybrałam numer do mojej przyjaciółki Alice.
-Halo ?
-Alice..mogę u ciebie zamieszkać ?
-No jasne..ale co się stało ?
-Opowiem ci jak przyjadę.|
-Dobrze..czekam pa.
-Pa.
Odłożyłam telefon do torebki i ubrałam buty.Gdy chciałam juz wyjść Louis wszedł do domu.
-[T.I] ! Nie odchodź ! Proszę cię! Ja cię kocham !
-Słuchaj..nie mam ochoty z tobą rozmawiać.Wynoszę się do Alice .Daj mi pomyśleć.Jaka ja byłam glupia..Dlaczego mnie to spotkało?Czy ja ci coś zrobiłam ?
-Nie ! [T.I] ja cię naprawde kocham! Proszę cię..-łzy zaczęły mu napływac do oczu.
-Wrócę jutro..po rzeczy i dam ci znać co dalej..z nami.-dodałam z łzami ociekajacymi na policzkach.
Nic nie odpowiedział.Popchnęłam go i wyszłam z domu.Wsiadłam do taksówki i podałam panu adres na który ma mnie zawieźć.Gdy już dojechałam Alice na mnie czekała.
-Kochanie ! co się stało ? -zapytała mnie widząc że płacze.
Weszłuyśmy do domu .Zrobiłam dla nas herbatę i opowiedziałam jej o wszystkim.Gdy poszłam do łazienki,zachciało mi się wymiotować.O nie.Nie to nie może być prawda.Na szczęście miałam ze sobą test bo miałam go zrobic wczoraj.Byłam w szoku.Nie mówiłam nic Alice.
Na drugi dzień obudziłam się ok.10.00.Ogarnęłam się troche i wyszłam.Przemyslałam to wszystko.Doszłam do domu.Zapukałam w biały prostokąt.Po chwili drzwi otworzył Lou.Był w starych dresowych spodniach i brudnej koszulce.Wory pod oczami ..przerażały mnie.
-Hej..-powiedział patrząc w ziemię.
-Hej..Lou ja waszystko przemyślałam.I mam dla ciebie niespodziankę.-uśmiechnełam się czule podnosząc jego podbródek ku górze.
-Znaczy że..wybaczasz mi?-powedział z nadzieją.
Pokiwałam głową na tak.Ale jeszcze musiałam mu powiedzieć o dziecku.
-Zrozumiałam że cię kocham.A jeśli naprawdę cię kocham powinnam ci wybaczyć.-pocałowałam go namiętnie.
-A..no wiesz ta niespodzinka?
-Je...wejdzmy do środka.
Zprowadził mnie za rękę do salonu.Usiadłam na kanapie a on na fotelu.
-A więc..zawsze chciałeś mieć dziecko.Jestem w ciąży Louis.
-Znaczy...TAK ! będe ojcem !!
Rzucił się na mnie i pocałował w usta.
-Ale Lou..pamiętaj to był ostatni raz.Więcej..-nie zdążyłam powiedziec do konca bo wpił się w moje usta.
-Dobrze.Kocham cię.

A więc wszystko się ułożyło.To co jest na początku ...założmy ze tego nie było.Mamy córeczkę.Susan.Mówimy na nią Sus.Tak wygodniej.A Louis...? Oświdczył mi się.Nie staram się powracać do przeszości.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Więc mówię od razu że to nie mój. Po prostu nie miałam czasu na napisanie swojego imagina. A teraz jedziemy z Niallem.

sobota, 1 marca 2014

Harry- romantyczny

Cześć! Nazywam się (t.i). Mam 19 lat. Mieszkam w Londynie, i tu studiuję. Kupiłam sobie mieszkanie w bloku, blisko plaży. Właśnie zbliżają się wakacje, i koniec roku szkolnego. Razem z moją przyjaciółką Holly planujemy co będziemy robić w czasie wakacji, ale pomysłów jest tyle że głowa mała. Było bardzo ciepło. Wracałam z uczelni ubrana w niebieską sukienkę w groszki, na nogach miałam szpilki, w w ręce miałam torebkę, a w niej telefon, portfel, notes i klucze od mieszkania. Wracałam do domu, gdy nagle ktoś na mnie wpadł i wylał na moją sukienkę swoją kawę. 
Ktoś- Jezu! Przepraszam, zamyśliłem się.- kogoś  ci przypominał.
Ty- Już ok. Nie przepraszaj. 
Ktoś- Pod warunkiem że w ramach rekompensaty dasz się dziś wieczorem zaprosić na kolacje.
Ty- Ale ja nie wiem jak masz na imię.
Ktoś- Przepraszam. Gdzie moje maniery? Nazywam się Harry. Harry Styles
Ty- (t.i). Skąd ja cię cię znam?
H- Może z zespołu One Direction. 
Ty- Faktycznie. Czasem oglądałam wsze teledyski jak puszczali na kanałach muzycznych, ale nie znałam waszych nazwisk. Więc wybacz.
H- Spoko. Nawet dobrze że nie jesteś napaloną fanką. 
Ty- Dziękuję. A co do kolacji to się zgadzam.
H- Na prawdę?
Ty- Naprawdę. Tu masz mój numer jak by co.- dałaś mu karteczkę, z ciągiem liczb.
H- Dziękuję. A podasz mi jeszcze swój adres?
Ty- Oczywiście. - z torebki wyciągnęłaś notesik, napisałaś mu swój adres, wyrwałaś kartkę i podałaś Harry'emu. 
Ty- Proszę. Downing Street 17/ 285 na trzecim piętrze.
H- Dziękuję. Będę o 19.
Ty- Dobrze. To do zobaczenia.
H- Do zobaczenia.- uśmiechnęłaś się i odeszłaś. 
Weszłaś do swojej klatki schodowej i poszłaś do windy. Gdy winda się otworzyła weszłaś do niej i wcisnęłaś guzik z numerem 3. Gdy winda się otworzyła na twoim piętrze, wyszłaś i podeszłaś do swoich drzwi. Wyjęłaś klucze z torebki, i wcisnęłaś do dziurki od klucza ciemnych, nowoczesnych drzwi twojego mieszkania. Otworzyłaś drzwi i weszłaś do holu. Zdjęłaś szpilki, i weszłaś do pierwszych drzwi od drzwi wejściowych. Weszłaś do małego pokoju który był twoim gabinetem i rzuciłaś się na łóżko. W tym pokoju był właśnie widok na plażę i morzę. Lubiłaś tu przebywać. Zawsze ten widok cię uspokajał. Po około 10 minutach musiałaś skorzystać z toalety. Wyszłaś z pokoju, i poszłaś do drzwi obok, gdzie znajdowała się mała łazienka. Załatwiłaś potrzebę i wyszłaś. Poszłaś na wprost od pokoju z oknem i widokiem na morze oraz od łazienki. Weszłaś do salonu połączonego z jadalnią. Włączyłaś telewizor na jakiś kanał muzyczny, i poszłaś do kuchni. Z lodówki wzięłaś gazowaną wodę. Nalałaś sobie wody do szklani i zaczęłaś kierować się na górę swojego mieszkania. Między telewizorem a kuchnią, był korytarz prowadzący do schodów. Wbiegłaś na nie, i pognałaś do góry. Weszłaś na górę. Poszłaś do pierwszych drzwi po lewej stronie. Otworzyłaś je i weszłaś. Była to duża łazienka. Podeszłaś do zlewu i próbowałaś zmyć plamę kawy z sukienki, ale nic to nie dało. Zrezygnowana wyszłaś z łazienki i poszłaś do drzwi obok łazienki, które były jednocześnie na wprost schodów. Weszłaś do pomieszczenia. Była to twoja garderoba. Ściągnęłaś swoją brudną sukienkę, i dałaś ją do kosza na pranie, który stał w koncie garderoby, przy drzwiach.Założyłaś na ciało satynowy szlafrok. Wyszła z garderoby i poszła do drzwi obok garderoby. Była to mała biblioteka. Zawsze były książek których potrzebuję, a teraz potrzebowałam książki pt,, Władca Pierścieni,,. Usiadłam na kanapie i poczytałam chwilkę. Spojrzałam na zegarek, i zobaczyłam że już 18. Kuźwa. Ale ten czas szybko leci. Wyszłaś z biblioteki i poszłaś do sypialni, która leżała pod kontem prostym od biblioteki. 
Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam że nie za  szkodzi. Ale najpierw musiałam iść do garderoby, gdzie z szafy wygrzebałam sukienkę, a na nogi założyłaś balerinki w kwiaty. Zrobiłaś lekki makijaż i stwierdziłaś że jest okej. Z szafki nocnej wzięłam swoją kopertówkę, do której włożyłam swój telefon Samsung Galaxy S 4 z kolorową obudową, portfel i klucze od domu. Gdy schodziłam ze schodów, zabrzmiał dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. Moim oczom ukazał się Harry
H- Witam panno (t.i)- udawał 
Ty- Cześć.- uśmiechnęłaś się.
H- Zapraszam panią na kolacje.
Ty- To chodźmy. 
Poszliśmy na plaże blisko mojego bloku. Na środku plaży stał stolik dla dwojga. Usiedliście i zaczęliście konsumować dania. W czasie spożywania rozmawialiście na przeróżne tematy. Dowiedziałaś się że kocha koty, mimo że jest uważany za podrywacza to w środku wrażliwy chłopak. Po niespełna dwóch godzinach rozmowy, postanowiliście się przejść wzdłuż  morza. Wstaliście i stanęliście na brzegu morza. Właśnie był zachód słońca. 
Ty- Pięknie. 
H- Masz racje. Nie obrazisz się gdy zrobię coś?
Ty- Nie. 
Harry chwycił cię za podbródek i pocałował. Ty go po głębiłaś. Poczułaś jak Harry się uśmiecha ,chwyta za pośladki i wkłada ręce pod twoją sukienkę.
Ty- Nie tutaj. Chodźmy do mnie. 
Hazz przerzucił cię przez ramię i pobiegł w stronę twojego bloku. Otworzyłaś drzwi do twojego mieszkania, i zaprowadziłaś Harry'ego do sypialni, gdzie ,, bawiliście ,, się całą noc. 

* Pół roku później *

Z Harrym jesteśmy na zaawansowanym poziomie. Nadal studiujesz. Chłopcy cię bardzo polubiły, zaprzyjaźniłaś się z Dan, Pezz i El, a Holly od miesiąca spotyka się z Niallem. Bardzo polubiłaś rodziców Harry'ego a oni ciebie, tak samo jak moi rodzice Hazze. Jednym słowem jesteśmy szczęśliwi.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skończyłam w końcu. Następny będzie z Lou. I na pewno nie będziecie czekać tyle co na ten

środa, 19 lutego 2014

Zayn

Nazywasz się (t.i).Masz 20 lat. Jesteś narzeczoną Zayna. Jesteście razem od 5 lat. Jego rodzice są bardzo mili i mnie polubili. Niestety moi nie trawią Zayna. Moi rodzice to przykładni katolicy. A jeżeli Zayn wyznaje islam, to dla nich nie istnieje. Niestety, na razie studiuję. A rodzice dają mi na nie pieniądze. A póki dają mi pieniądze nie mogę mieszkać z Zaynem.
Wracam wieczorem z uczelni. Niestety, musiałam zostać trochę na uczelni, ponieważ musiałam poszukać informacji na temat ONZ. A w dodatku musiało być napisanie wszystkie, nawet te nie istotne. No więc musiałam wracać na nogach, ponieważ uciekł mi autobus. Szłam koło parku, niestety koło tej najbardziej opuszczonej strony. Do mnie, do domu zostało 10 minut. Wtem zza krzaków wyskoczył jakiś zamaskowany mężczyzna. Zaciągnął mnie w krzaki i zaczął obmacywać. Ja zaczęłam krzyczeć. I wtedy to się stało. Zgwałcił mnie. Bezczelnie ubrał się i poszedł. Ja cała roztrzęsiona, na ostatnich siłach ubrałam się i poszłam do domu. Szybko otworzyłam drzwi i pobiegłam do łazienki. O nie! Chyba obudziłam moją mamę, bo zaczęła się dobijać do mnie do łazienki.
(T.M)- Córeczko co się stało?
(Ty)- Nic mamo, idź spać.- i weszłaś pod prysznic. Odkręciłam wodę i w ubraniu zaczęłam czyścić każdy, nawet najmniejszy skrawek mojego ciała.
(T.T)- Co się stało?
(T.M)- Nie wiem. (T.i) przed chwilą wróciła cała roztrzęsiona.
(T.T)- Wszystko przez tego całego Zayna.
(Ty)- To nie przez Zayna.- cichutko szepnęłaś i zemdlałaś.
Obudziłaś się w białym pomieszczeniu. Byłaś po pod łączona do różnych kabelków. Obróciłaś głowę w prawo, zauważyłaś panią w białym fartuchu. Okazało się że była lekarką.
(Lek)- Witam nazywam się Isabella Johnson jak się pani czuję.
(Ty)- Wszystko mnie boli, a dla czego tutaj leżę?
(Lek)- Zasłabła pani. Przywieźli tu panią rodzice, zrobiliśmy badania i okazało się że została pani zgwałcona. A teraz proszę aby pani odpoczywała.
(Ty)- Dziękuję.
(Lek)- Nie ma za co. A teraz proszę odpocząć.- lekarka posłała mi ciepły uśmiech i wyszła.
Obróciłam się w lewą stronę (stronę okna)

                                                      *Oczami Zayna*

Obudziłem się ok. 9. Miałem dziwne przeczucie że coś się stało. Postanowiłem pojechać do mojego skarba (t.i). Podjechałem moim autem pod jej dom. Miałem gdzieś co powiedzą jej rodzice. Już dość namieszali w naszym związku. I co z tego że ona wyznaje chrześcijaństwo a ja islam? Ważne że się kochamy prawda?
Więc wysiadłem z mojego auta i podeszłam do jej drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem. Raz, drugi trzeci i nic. Nagle usłyszałem za plecami czyjś głos. Odwróciłem się i zobaczyłem sąsiadkę (t.i).
(Są)- Nie trudź się. Nie ma nikogo w domu.
(Za)- A co się stało.- podszedłem do sąsiadki (t.i)
(Są)- Wczoraj koło 21 widziałam (t.i) jak wracała chyba z uczelni. Cała roztrzęsiona, poobijana. Koszmar. Gdy ją zauważyłam podeszłam do niej zapytać co się stało. Ona się tylko na mnie popatrzyła i cała zapłakana pobiegła do domu. A koło 22 przyjechało po nią pogotowie. Widziałam że była nie przytomna.
(Za)- Jezu! A wie pani może do którego szpitala?
(Są)- Chyba tego na Baker Street.
(Za)- Dziękuję.- i pobiegłem szybko do samochodu. 
Wsiadłem i odjechałem szybko. Co się właściwie z stało z moim kwiatuszkiem. Jak by jej rodzice pozwolili mi z nią mieszkać nic by się z (t.i) wydarzyło. Zresztą jak dostanę tego kto jej to zrobił. Czym prędzej popędziłem do szpitala. Podszedłem do recepcji, gdzie była recepcjonistka.
(Za)- Gdzie jest (t.i)(t.n)?
(Rec)- A kim pan jest dla pacjentki?
(Za)- Narzeczonym.
(Rec)- Więc pacjentka leż w sali 209. Na 1 piętrze. Windą i do góry.
(Za)- Dziękuję bardzo.
I czym prędzej pobiegłem pod sale mojego kwiatuszka. Pod jej salą siedzieli jej rodzice.
(T.T)- A ty tu co robisz?
(Za)- Przyjechałem do mojej narzeczonej.
Tata (t.i) wstał. Ale zatrzymała go mama mojego skarba.
(T.M)- Usiądź. I się nie denerwuj.
Wtem z sali wyszła lekarka.
(T.M)- I co z nią?
(Lek)- (t.i) została zgwałcona.
(Za)- O Boże.
(Lek)- Niestety, (t.i) dokładnie umyła wszystkie ślady które zostawił gwałciciel. A pan jest Zayn?
(Za)- Tak.
(Lek)- (t.i) chce się z panem zobaczyć.
(Za)- Dobrze. Mogę wejść do niej?
(Lek)- Tak. Tylko proszę jej nie przemęczać.
(Za)- Obiecuję, a kiedy będzie mogła wyjść?
(Lek)- Myślę że dziś. Ale to zależy od tego jak się będzie czuć.
(Za)- Dziękuję- w szedłem do sali gdzie leżało moje kochanie.
Leżała na łóżku i patrzyła się w okno.
(Za)- Słońce- i się uśmiechnęła.

                                                          * Twoimi Oczami *

Leżałam na łóżku szpitalnym i patrzyłam w okno. Czekałam na Zayna. Nie wiedziałam czy w ogóle jest w szpitalu. Leżałam i patrzyłam.
(Za)- Słońce.- odwróciłam się.
(Ty)- Zayn.- i usiadł na krześle koło twojego łóżka.
(Za)- Jak się czujesz?
(Ty)- Jak ostatnia dziwka.
(Za)- Nie mów tak.
(Ty)- Zayn, a jak mam się czuć? Zostałam zgwałcona. Cały czas czuję jego ręce na moim ciele.- i zaczęłam płakać.
(Za)- Ci. Zobaczysz wszystko się ułoży.- i przytulił mnie mocno do piersi.
(Ty)- Zayn to było obrzydliwe. Jak mnie dotykał...
(Za)- Już wszystko dobrze. - i mocno mnie przytulił.
(Ty)- Zayn ja nie mam ochoty już mieszkać z rodzicami. Ciągle mi wypominają że jesteś innej wiary. Nie rozumieją że ja cię kocham.
(Za)- To przeprowadź się do mnie.
(Ty)- Ale ja nie mogę. Od nich dostaję pieniądze na studia, a wiesz jakbym się do ciebie przeprowadziła, nie dali mi ani grosza na studia.
(Za)- Słońce ale ja ci je opłacę.
(Ty)- Ale kochanie ja nie chcę żyć na twój rachunek. Z resztą i tak wytrzymujesz te obraźliwe komentarze na twój temat ze strony moich rodziców.
(Za)- Mam to gdzieś. Z resztą jesteśmy razem. Ja mogę opłacać twoje studia. Twoja edukacja jest dla mnie bardzo ważna. Kiedyś zdobędziesz wykształcenie, będziesz kimś. Opłacę ci je. A wiesz co?
(Ty)- No nie wiem.
(Za)- Myślałem aby kupić nowy dom dla nas.
(Ty)- Za który ty zapłacisz, a ja tam będę mieszkać z wyrzutami sumienia że żyję na twój rachunek.
(Za)- Pomyśl że to w ramach rekompensaty.
(Ty)- Za co?
(Za)- Za to że prze ze mnie tyle wycierpiałaś. W końcu ciągle kłóciłaś się z rodzicami i jak bym cię siłą zabrał od rodziców nie zostałaś by zgwałcona.
(Ty)- Słońce to ty prze ze mnie cierpiałeś.
( Za)- Nie kłóć się. Lekarz mówił że masz odpoczywać i może dziś....- i wtem weszła twoja lekarka
(Lek)- Witam, jak się pani czuję.
(Ty)- Dobrze.
(Lek)- Więc nie ma potrzeby dłużej tu pani trzymać, za chwilkę przyniosę wypis.
(Ty)- Dziękuję.- lekarka wyszła.
(Za)- Wiesz myszko....
(Ty)- Tak.
(Za)- Jestem szczęściarzem.
(Ty)- Czemu?
(Za)- Bo mam ciebie.

                                 * Rok później * 

Po wyjściu ze szpitala postanowiłam zamieszkać z Zaynem. Moi rodzice nie byli za chwyceni. Praktycznie w ogóle się do nas nie odzywają. Nawet do naszej córeczki. Właśnie. Po moim wyjściu ze szpitala, postanowiliśmy założyć rodzinę. Po tygodniu okazało się że jestem w ciąży. Zadecydowaliśmy że jeżeli będzie córka będzie katolikiem, a syn muzułmaninem. Cieszymy się każdym dniem ze sobą. A Zayn mimo kariery stara się poświęcić nam najwięcej czasu.

                                                           * KONIEC*

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uf. Skończyłam. Następny będzie z Harrym potem Lou i na koniec Niall. Postaram się dodać je jak najszybciej.